saintpaulia pisze:Miałam okazję uczyć się na cudzych wieloletnich doswiadczeniach i przekonało mnie to. Są pewne prawa, które są stałe, wiele innych kwestii jest sprawą przekonan.
No właśnie.
Mniej więcej to chciałem podkreślić w wywodzie o relatywizacji.
Jak można oczekiwać od sprzedawcy, że będzie robił każdemu wykład o cyklu azotowym, skoro nie każdy ze sprzedawców jest przekonany o potrzebie przeprowadzenia baniaka przez pełny cykl przed wpuszczeniem ryb?
Gros ludzi tkwi jeszcze w poprzedniej epoce akwarystycznej, w której ryby były odporne, podejście do zasad zarybiania zbiornika bardziej nonszalanckie, a wedle zeznań - śmiertelność ryb mimo nonszalancji znikoma. Gros ludzi sprzedających i kupujących ma legendarnych przodków, którzy posługiwali się innymi instrukcjami, niż dziś rozpowszechniane. Dziadziuś, wujek, tatuś - robili inaczej, niż teraz mądre głowy każą pod groźbą ekskomuniki, a przecież efekty osiągali znakomite. Gros zaczęło wreszcie odchodzić od bezpiecznego schematu i proponować inne zasady, przy czym część ma całkiem przekonujące argumenty i potężne doświadczenie w tym, co robi.
No więc nawet ten element staje się bardziej kwestią przekonań, niż powszechnie obowiązującą zasadą.
Obawiam się, że komuś, kto nie zadał sobie trudu zgłębienia tematu, szczątkowa informacja "ryby dokładnie za 3 tygodnie", uczynić może więcej szkody niż pożytku.
Po pierwsze - człowiek czuje się już zwolniony ze zdobycia wiedzy, bo wiedzę dostał, nieważne, że szczątkową i bez kontekstu wystarczającego, żeby zauważyć niespodziewany problem i go rozwiązać. Jeśli coś nie przebiegnie wedle schematu, a często nie przebiega wedle schematu (np. nieświadomi sensu trzymania się pewnych rzeczy ludzie w trakcie dojrzewania zbiornika robią coś, co zaburza cykl), czyja to będzie wina? Pokusa wbijania do głów schematów, miast zgłębiania tematu i dyskusji, jest przemożna i IMO coraz bardziej stajemy się wszyscy ofiarami takiego trybu przyswajania faktów. Ludzie mimo powszechnego dostępu do informacji, robią się głupsi zamiast mądrzejsi, a i dialog z kimś, kto posługuje się sloganami i hasełkami to okropna mordęga.
Na szczęście często jest tak, że koledzy akwaryści na początku ortodoksyjni nastawieni i wręcz agresywni w swoich poglądach i sposobie ich narzucania, miętkną z czasem, otwierają się na dyskusję, weryfikują betonowe podejście.
Eniłej - osobiście czasami sam zapodaję komuś schemat, czasami złoszczę się, że ktoś kwestionuje schemat, czasami złoszczę się na sprzedawanie gołego schematu - zależy od okoliczności. Zawsze warto rozważyć, co będzie mniej szkodliwe w konkretnym przypadku. Niemniej, wracając do tematu, zakładam, że część złotych rad dawanych przez ludzi z przysłowiowego Kakadu, to nie efekt wyrachowanego podejścia, tylko osobistych przekonań i indywidualnych doświadczeń akwarysty, który stał się przy okazji sprzedawcą. Czasami skutki są fatalne, ale do tego człowieka mam mniejszą pretensję, niż do osób, które idą po zwierzęta bez żadnego przygotowania, a potem wygodnicko oskarżają kogoś o wynikającą z najniższych pobudek dezinformację.