Ostatni post z poprzedniej strony:
Pięknie!Nareszcie mam sposób na te wstrętne opuchlaki.
Rośliny mięsożerne są mądre.
Lubię takie rośliny.
W ogóle lubię mądrych.
Ostatni post z poprzedniej strony:
Pięknie!Hm... Mniejsza odległość do podłoża przy kraksie niweluje skutki upadku. W kasku i ochraniaczach być może bym się odważyła ale jedynie gdy obiecasz, że nie będziesz pędził jak szalony!Dein pisze:Ubiku, czy dałabyś się przewieźć na hulajnodze?
A ja właśnie chciałem Ci zaimponować szybką jazdą i lśniącymi naklejkami na kierownicy.ubik pisze:Hm... Mniejsza odległość do podłoża przy kraksie niweluje skutki upadku. W kasku i ochraniaczach być może bym się odważyła ale jedynie gdy obiecasz, że nie będziesz pędził jak szalony!
Widocznie nie dokucza Ci wilgoć w domu. Mi trochę dokucza ale rybiki mi nie dokuczają. Podobno te cudowne istoty żyją do ośmiu lat (a przynajmniej tak twierdzi wikipedia) To strasznie długo. Niektórzy pewnie mają rybiki w domu starsze np od własnych dzieci. Teraz ciekawostka: od koleżanki mieszkającej w Monachium kiedyś usłyszałam, że Niemcy ich nie zabijają bo przynoszą szczęście (pewnie coś na kształt naszego "nie zabijaj pająka bo spadnie deszcz")Lech-u pisze:od wielu lat nie widziałem tego połyskującego stwora.
Lśniące naklejki na kierownicy to klucz do mojego serca! Nie może zabraknąć też piszczałki i kolorowych frędzli przy rączkach. Jeżeli hulajnoga ma w kółkach szprychy, obowiązkowo muszą pojawić się na nich kolorowe koraliki!Dein pisze:A ja właśnie chciałem Ci zaimponować szybką jazdą i lśniącymi naklejkami na kierownicy.
Tam to chyba macie wilgotno. Wspaniałe warunki dla rybika i pewnie nie tylko. Byłam raz w Szczecinie, a nawet pracowałam z kimś z tego miasta. Czy to prawda, że serwują tam w barach frytki w bułce, które cieszą się powodzeniem jak kebaby? Może Leszek mógłby dostać takie frytki w bułce?Dein pisze:W Szczecinie (nie we włosach, tylko w mieście Szczecin) miałem ich dużo.
Nie mógłbym ich dostać. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podaruje mi frytek w bułce.ubik pisze:oże Leszek mógłby dostać takie frytki w bułce?
Możliwe, że dlatego iż pochodzę z Wrocka (a toż przecież było miasto niemieckie), "ryby" są tam czczone dokładnie tak jak powiedziałaś. Nie zabija się "ryby" wychodzącej ze szparki. "Ryba" wyszła to i wejdzie z powrotem.ubik pisze:Teraz ciekawostka: od koleżanki mieszkającej w Monachium kiedyś usłyszałam, że Niemcy ich nie zabijają bo przynoszą szczęście
Też mam takie spostrzeżenia.Dein pisze:A teraz, jak spotkam tutaj otwartego człowieka, okazuje się, że jest z Wrocławia albo Krakowa albo Trzymiasta albo Zaporoża.
Dla tego, że mieszkają daleko do Ciebie.Lech-u pisze:Nie wiem dlaczego, ale większość moich znajomych (tych dobrych) to są ludzie spoza stolycy
Dla czego tak myślisz?miro pisze:u
Lech-u napisał(a):
Nie wiem dlaczego, ale większość moich znajomych (tych dobrych) to są ludzie spoza stolycy
Dla tego, że mieszkają daleko do Ciebie.
To TY NIE JESTEŚ NIEMKĄ????fajerka pisze:Nie. Moja rodzina wywodzi się z okolic Lwowa.
Znajome klimaty...joanna50 pisze:Co do Alzheimera, nie potwierdzam ale też nie zaprzeczam. Prowadzę wnikliwą samoobserwację. Czasem mam wrażenie, ze coś jest nie tak. Coraz częściej zdarza mi się nie pamiętać miejsc położenia jakiś rzeczy
To pewnie Joasiu masz zaliczone wszystkie ciekawe górskie szlaki, a w tym Orlą Perć?;) Nie szkoda było gór aby zamieszkać na Grochowie? Ja tutaj się urodziłam i pewnie zestarzeję się i dokonam żywota... a wolałabym zamieszkać w górach... misiów się jedynie boję trochę i mogłaby być to jedyna przeszkoda (zaraz po problemach natury ekonomicznej).joanna50 pisze:Góry pamiętam doskonale - Tatry.
To się nazywa DEHUMANIZACJA!Dein pisze:śliczny, smukły, srebny rybik przedstawiony jako przygłupiasty, zielony, budyniowaty robal z przekrwionymi ślepiami. Musi budzić odrazę...
To jest czysta psychologia i matematyka. Ja jestem z Warszawy ale mogę też powiedzieć, że najwięcej bliskich mam z innych lokalizacji. Po prostu mieszkając w dużym mieście na co dzień zazwyczaj w większości poznajemy przyjezdnych co jest normalne. Na studiach poznajemy przyjezdnych (lubimy ich bo mają zazwyczaj podobne zainteresowania skoro wybrali podobny kierunek), pracując w dużym mieście też spotykamy przyjezdnych (w mojej poprzedniej firmie pracowało naście osób i tylko jedna oprócz mnie była z mojego miasta) w obecnej firmie jestem jedyną osobą z Wawy. Statystycznie poznając więcej przyjezdnych niż rodowitych mieszkańców, większe jest prawdopodobieństwo, że w większym gronie spotkamy tych, którzy akurat przypadną nam do gustu. Inna sprawa to, to, że mózg lubi tworzyć "szuflady" i stereotypy bo wtedy się mniej męczy i mniej czasu poświęca na przeanalizowanie informacji. W psychologi jest również taka teoria, która zakłada, że po prostu podobają nam się ci którzy mieszkają/są w bliskiej odległości i często ich widzimy*.Lech-u pisze:Nie wiem dlaczego, ale większość moich znajomych (tych dobrych) to są ludzie spoza stolycy.
Błędna teoria.ubik pisze:W psychologi jest również taka teoria, która zakłada, że po prostu podobają nam się ci którzy mieszkają/są w bliskiej odległości i często ich widzimy*
Proszę Ciebie, ale jesteś pewna, że to się nazywa DEhumanizacja, nie humanizacja?ubik pisze:To się nazywa DEHUMANIZACJA!Dein pisze:śliczny, smukły, srebny rybik przedstawiony jako przygłupiasty, zielony, budyniowaty robal z przekrwionymi ślepiami. Musi budzić odrazę...
No jasne, że nie.Dein pisze:Leszku, a czy to rozróźniasz oniskusy i prosionki?
Dein pisze:To jest okrucieństwo.
Widzę, że w ogóle nie wiesz na czym polega ta zabawa.Dein pisze:Niby dlaczego mam nanizywać przerażone oniskusy czy prosionki na trawkę?
Przecież każdy wie jak wygląda oniskus.fajerka pisze:Szkoda, że nie obrazujecie marzeń Lecha czyli oniskusów i prosionek...