Pokuszę się o taką mała analizę
Wszyscy starają się doradzić jak umieją najlepiej i to jest super, ale czy ktoś tak naprawdę próbował się postawić w sytuacji Marki, tak sobie pomyśleć realnie - co ja bym naprawdę zrobił/a gdyby mnie coś takiego spotkało.
Ja siebie często stawiam w sytuacji innych ludzi w obliczu jakichś kłopotów, gdy chcę spokojnie przemyśleć jakie mogłabym dać sugestie by pomóc. Postawię się więc i teraz w sytuacji Marki i od początku do końca spróbuję przeanalizować co by się działo i do czego bym była skłonna w celu rozwiązania pozytywnego
dla mnie - bo o to w rezultacie chodzi. Pozytywnego nawet nie w sensie materialnym - choć owszem, koszt tej lampy to jest dużo kasy i ja np. raczej bym się nie zdecydowała tak drogiej lampy zamówić - ale w sensie uzyskania spokoju i komfortu psychicznego, który został tu porządnie zachwiany.
Pytanie zasadnicze jakie się mi pojawia, to czy ja bym chciała walczyć na śmierć i życie z tym "wykonawcą" aby uzyskać idealny produkt lub też zwrot całej poświęconej kwoty?
Nie.
Pal licho te pieniądze, czy warto się za nie szarpać, frustrować, dostawać drgawek i nie móc spokojnie funkcjonować bo ma się przed oczami obmyślane właśnie intensywnie sposoby na postępowania cywilne, sprawy w sądzie, metody zastraszania, windykacji i inne cuda niewidy po to, by dać nauczkę nieprofesjonalnemu człowiekowi, który myślał, że jest profesjonalny i wycenił swój produkt wysoko - jak się okazuje przekraczając wielokrotnie faktyczną jego wartość i przeceniając swoje zdolności twórcze? Naprawdę Wy byście w to brnęli do końca?
Ja nie.
Szkoda by mi było bardziej mojego czasu, mojego zdrowia, mojego dobrego samopoczucia itd. itp. Chyba bardziej niż tej kwoty pieniędzy. Ja może jestem dziwnym człowiekiem, ale już po tym co odpowiedział Marce gość widzę, że dalsze kontynuowanie procedur mających na celu odzyskanie pieniędzy w rozsądnym czasie i bez szczególnych perypetii wymagających działań prawnych ciągnących się w czasie, nie ma sensu. To nie będzie obciążało jego - bo on ma to w nosie tak naprawdę - Marka napisała pismo - on na nie odpisał, że godzi się na naprawę. Marka odeśle lampę i nie będzie chciała jej z powrotem - ale on ma dwa wyjścia - może oddać kasę, ale może też naprawić to co uważa za usunięcie szkody - i tym samym wywiąże się ze zobowiązań - odeśle lampę... Lampa przejdzie kolejnych kilka "wypadków - przypadków" podczas transportu - wróci rozklekotana... i tak w nieskończoność. Widząc to oczami wyobraźni już jestem pobudzona a co dopiero przeżywać to przez kolejne miesiące... nie wiadomo czy nie lata...
Ktoś zasugerował odesłanie puszki i wtyczki, żeby ją wykonawca sam wymienił - no to będzie w moim odczuciu dokładnie to samo co z odesłaniem całej lampy - będzie trwało kolejnych kilka tygodni, bo on się nie będzie śpieszył itd. Czy to warto się narażać na to czekanie i potem telefony, poganianie, liczenie dni itd. Ja bym już niczego nigdzie nie wysyłała tylko sama to naprawiła, bo ja bym wścieku żołądka dostała jakby mi to miało trwać tyle ile trwała pierwsza naprawa nóżek. Jedyna korzyść z odesłania samej puszki i kabla z wtyczką to taka, że one nie mają nóg, które mogłyby się połamać w transporcie
A co do tych nóg nieszczęsnych - no wg mnie to gość po prostu kompletnie nie ma wyobraźni... nie zapakował tego właściwie bo nawet nie zajarzył co może się dziać z tymi nogami - nawet jeśli paczka nie była rzucana i nie przechodziła ekstremalnych przygód to i tak do połamania tych nóg niewiele było trzeba, bo wystarczyło wg mnie lampę w pionie oprzeć na krawędzi cienkiej nogi z tworzywa sztucznego, by pod lekkim naporem trzasnęła. Mam 100% pewności, że za każdym razem tej długości lampa z takimi nogami po transporcie przychodziłaby połamana lub w najlepszym wypadku - popękana w miejscu połączenia noga / lampa - chyba że... zapakowana zostałaby w zabezpieczony na sztywno karton z usztywnionymi wszystkimi krawędziami kantówką - czyli w skrzynce po prostu, z wypełnieniem miękkim materiałem uniemożliwiającym przemieszczanie się lampy wewnątrz kartonu. To że je koleś obłożył styropianem i owinął folią czy tam papierem i folią to nic nie dało bo nogi są nadal wystającym wspornikiem narażonym na zgięcie i pęknięcie pod lekkim naciskiem. Nogi do transportu powinny być odkręcone i jechać sobie na płasko a odbiorca powinien mieć możliwość przykręcenia sobie nóg na miejscu po odbiorze przesyłki.
No... i takie to wypociny mi wyszły...
Wiem - jestem niepoprawna bo nie zawalczę swoim postępowaniem o uczciwość wykonawców w imieniu innych potencjalnych poszkodowanych. Trochę nad tym ubolewam, ale naprawdę - po głębokim przemyśleniu wybrałabym szybki koniec - czyli przyjęła do wiadomości, że nie dostałam tego, czego oczekiwałam za daną kwotę i dodatkowo przydarzyły mi się inne przykre wypadki z tym wyczekiwanym produktem. No tak to czasem bywa, że człowiek ma kłopot i przykrość a miało być pięknie. Trudno - takie życie, ale trzeba i takie rzeczy przyjmować na klatę.
Na zakończenie mój pomysł finalny - wykonać ładną, rzeczową i okraszoną fotografiami dokumentację, z opisem przebiegu transakcji od zamówienia po dzień dzisiejszy - nie posługiwać się w niej groźbami, szkalowaniem, opluwaniem itp bezeceństwami - a wykonać ją w formie "zimnej" - bez emocji i bez błędów. Wstawić taką dokumentację na forach, na blogach, w komentarzach fb - w ramach uświadomienia populacji akwarystów, iż takie oto przygody można mieć zamawiając lampę u danego wykonawcy. Nie komentować tego potem, nie rzucać się, nie płakać i nie krzyczeć. Chłodno i rzeczowo - sprawdzać tylko raz na jakiś czas czy dokumentacja jest na swoim miejscu
Każdy ma prawo wyrazić swoją opinię.
Ameca splendens, Xenotoca eiseni, P.wingei standard, snake skin, japan blue, blond, red scarlet, El Tigre, Limia tridens, drobniczka, Limia nigrofasciata, Poecilia gillii, C.pygmaeus, L.multifasciatus, wieloplamka, Gambusia affinis.