Różne zwierzęta i rośliny całkiem moje albo że niby nie moje, ale to się jakoś da załatwić.
Całość. Wziełem, ściełem lotosa przy samej dupie, żeby odrodził się w bardziej skompaktowanej postaci, a tymczasem zarzuciłem zwierzętom patyki bukowe do zabawy i degustacji. Buk jest podobno jadalny i całkiem smaczny, więc w przyszłości też spróbuję.
Buk, przykłady kreatywnego wykorzystania: jako miejsce schadzki, jako cacuszko do macania, jako posiłek.
Roślinki mam mało oryginalne, ale za to rosną sobie i niczego ode mnie nie chcą:
Aktualni okupanci. Pozbyłem się 40 gupików i zostały same malutkie. Nim urosną, mam trochę czasu, by nacieszyć się niemal bezgupiczną sielanką. Z większych ryb została jeno Blada Dżina, która z wiekiem wygląda coraz bardziej odpychająco i nie mam tu na myśli jej bojowych obrażeń i wychapanego ogona. Urodę ma trochę kontrowersyjną może, ale to mądra ryba i rozkwita, odkąd grubsza i większa koleżanka wyszła z domu i nie wróciła. Dżina ma narzeczonego. Młodszy absztyfikant codziennie buduje dla niej gniazdko, ja je codziennie psuję niechcący. Dżina się cieszy i produkuje ikrę, a potem karmi nią krewetki i sama zjada. Młodzian, Mikelandżelo jest nieustępliwy, próbuje i próbuje, przy okazji przybierając na wadze. I ogólnie żyją sobie zgodnie, chociaż początki nie były optymistyczne.
A to Kosma, którego zabrałem do siebie do sanatorium i nie zamierzam oddać i raczej nikt się nie upomni, a jak się upomni, to będę udawał, że mnie nie ma w domu i mam zepsuty telefon. Na razie kuruje się z przeziębienia, ale może się chłopak wyliże. Dziwną ma dolną warę i złe oko z bielmem. Do tego głównie leży. I skrzelo mu odstaje. Odkąd poznał grzałkę, nie odstępuje jej ani na krok i ogólnie wielbi ją i adoruje całym ciałem.
A to moja ulubiona krewetka po wylince. Wypoczywa sobie niebożątko, bo się zmęczyło leżeniem.