ubik pisze:Dlaczego dziecko wali w klatkę z całej siły krzycząc "papużko! odezwij się do mnie!"? Bo dziecko krzyczy kiedy chce zwrócić na siebie uwagę* zarówno rodziców kiedy np będzie zmęczone, niezadowolone, głodne itd, jak i papużki kiedy dziecko będzie miało potrzebę w swój dziecięcy sposób poobcowania ze zwierzątkiem.
Nie wrzucałbym wszystkich dzieci do jednego worka. Niektórym dzieciom wystarczy powiedzieć: nie wal w klatkę, bo papudze jest przykro. Niektóre dzieci empatii nie mają i się tej empatii rychło (może nawet nigdy) nie nauczą, co nie znaczy, że mają męczyć papugę. Papugi bardziej mi szkoda, niż podrośniętego dziecka, które przyzwyczaiło się przyciągać uwagę hałasem i darciem twarzy.
Btw - w sklepach i ogrodach zoologicznych nawet z grzecznymi dziećmi robi się coś niedobrego, kiedy widzą inne dzieci bezkarnie łamiące zasady, które im wpojono. Jeśli inne dzieci międlą królika, którego przecież nie wolno macać, bo go to męczy, dziecko co wraźliwsze samo ma poczucie krzywdy, bo na swoich zasadach słabo korzysta, a królik i tak jest męczony. I to samo widać po rodzicach - porządni ludzie, którzy coś tam się starali nakłaść do głów, wymiękają w obliczu barbarzyństwa w wykonaniu cudzych pociech i na więcej pozwalają własnym.
Nie jestem dzieciożercą, ale wolę się nie wtrącać i nie wyręczać tych, którzy sobie potomstwo zafundowali.
Widzę na osiedlu scenkę taką, że chłopiec, lat 8-10, okłada smyczą psa, który szczeka i nie chce się uspokoić, bo widzi inne psy i chce się pobawić. No to mówię: chłopcze, nie bij psa, bo trafisz sprzączką w oko i skrzywdzisz. Nie bij psa, bo to nic nie da. Chłopiec wystraszony na to: ale proszę pana, ja biję, bo on się nie chce uspokoić. Nie dociekam, skąd pomysł, że smyczą wymusza się ciszę. Na co wychyla się sąsiad i drze ryja gorzej niż pies i w niewybrednych słowach gani wszystkich wszystkich skur..., którzy wyprowadzają kundle i pozwalają im drzeć ryje. Bo majo coś zrobić z temi psami, bo nogi z dupy powyrywa.
Dzieci odbierają równolegle mnogość wskazówek wychowawczych o sprzecznym przesłaniu. W sklepie zoologicznym przypadkowego dziecka nie wychowam. Systemu wartości starego-głupiego nie zmienię. Może coś tam zrobi na odczepne, uda oświeconego, żeby zadbać o pozory, ale jeśli sam nie doszedł do tej pory do tego, że zwierzę to nie gadżet, który się nabywa spontanicznie, zwierzę to nie zabawka, którą jego dziecko może się w sklepie pobawić, to nie wierzę w powodzenie misji.