Trochę i ja się powymądrzam - dlaczego nie może być tak, jak w cywilizowanym kraju? w sensie z obu stron, i klient i sprzedawca.
jako konsultant podróżuję trochę po świecie - i za wzór postawiłbym stany - gdzie nawet w najtańszym Walmarcie obsługa zawsze, ale to zawsze odpowiada z uśmiechem na zaczepienie i pytanie. Pominę fakt czy uśmiech jest szczery czy nie. Jeśli tylko klient jest w miarę ok z zachowaniem, to obsługa jest super. Z drugiej strony - jakiekolwiek okazanie chamstwa kończy się wyprowadzeniem przez ochronę. Tyle, że ochrona przeważnie nie ma co robić. Przynajmniej w tych cywilizowanych miejscach gdzie byłem. Na drugim końcu skali - sklep Michael Kors (panie kojarzą bardziej co to - torebki) - wpadam w szortach, sportowym obuwiu, koszula coś jak flanelowa - mam kupić coś dla mojej połówki wg zdjęcia z netu. i co? W Polsce "paniusie" od razu by okazały co o mnie myślą, a nie daj boże zapytać klienta "czy pomóc". A tam zostałem od razu przechwycony przez bardzo uprzejmą panią, która zobaczyła, że sam sobie nie poradzę. Ale mam kartę kredytową. I to się liczy. To, co sobie o mnie mogła pomyśleć, zostawiła głęboko w głowie. I nikogo nie obchodzi, czy sprzedawca ma słabszy dzień. Sprzedawca ma zarabiać pieniądze i reprezentować firmę. A jeśli klient rozleje napój, zniszczy niechcący coś - nie ma sprawy! firma ma to wliczone w koszta prowadzenia biznesu. A i tak jakoś wszystko jest tańsze niż u nas...
A teraz o nie-sieciówkach - nazwijmy "prywatnych sklepach" - ok, ceny są nieco wyższe, ALE wtedy właściciel/sprzedawca wręcz przeprowadzi Cię za rączkę przez wszystko, odpowie na każde pytanie i jest znawcą tego, co sprzedaje, powiedziałbym nawet entuzjastą. wręcz trzeba się opędzać. Odwiedzałem jeden sklep akwarystyczny nie-sieciowy - akurat sprzedawca uzmysławiał klientom jak postawić i dbać o akwarium, więc się przyssałem, żeby posłuchać. Można by z tego cały poradnik zrobić. I co? klienci, mimo że mogli podjechać kawałek do "pet-smart'a" i kupić wszytko za pół ceny - kupili u tego kolesia. Bo wiedzą, że jakby co, ktoś im pomoże, doradzi i poprowadzi za rączkę. Bo kupują u eksperta. W sieciówkach też starają się pomóc, ale wg. wklepanych na pamięć regułek, co przy rybkach czy innych zwierzętach się nie zawsze sprawdza. i też mają nieśmiertelne kule.
Szwecja - obsługa może nie zawsze uśmiechnięta (nie ta kultura) ale zawsze pomocna. nawet jak mi nie pasowały spodnie kupione tydzień wcześniej i noszone ze 3 dni - zwrot? proszę bardzo! nie ma problemu. Gotówka, na kartę? bez utyskiwań, cmokań, "się nie da się".
Niemcy - zależy jak się trafi - Turek się będzie krzywił na byle problem (wychodzi ze mnie mały rasista?)
Anglia - też w porządku ale bez fajerwerków - "keep calm" przede wszystkim.
Dubaj - zachowanie profesjonalne, nawet w sklepie z pamiątkami (magnesy na lodówkę etc). Chyba, że do sklepu wchodzi autochton odziany w "prześcieradło" (w sensie Arab, bo większość to przyjezdni), to wtedy czerwony dywan rozwijają.
W Polsce czasami wchodząc do sklepu mam uczucie, że przeszkadzam. zaburzam ciszę i spokój. Na szczęście jest tak coraz rzadziej.
I podsumowanie - stare jak świat - wymagasz kultury? zacznij od siebie.
Spróbujcie zrobić małe doświadczenie - metoda która u mnie najczęściej działa i którą staram sięstosować - robiąc zakupy bądźcie po prostu mili - znaczy bez przesady, ale powiedzieć łagodnie, wyraźnie i z uśmiechem "dzień dobry", w sensie nie rzucać zdawkowego "brybry". Większość sprzedawców czy obsługi zmienia ton. A na koniec "Miłego Dnia!" ... i ludzie się gubią
Nawet jeśli jesteście po drugiej stronie "barykady", jeśli klient się wkurza, spróbujcie "zbić" go spokojem. Potem można pójść na zaplecze i pokur*!@ć. Ale klient będzie zbity z tropu, a Wy będziecie mieli satysfakcję bycia lepszym człowiekiem.
Kultura się zwraca.
a co do wózka z tematu - jeśli było tak pusto w sklepie, trzeba było poprosić obsługę o przypilnowanie na 5 minut wózka. Jeśli by odmówili - to grzecznie im uzmysłowić, że stracili klienta. i już, bez burdy i wyzwisk. Jeśli chodziło tylko o zakup żywca, cóż, przeboleją, a jak coś więcej - to ich strata i już.
koniec wymądrzania.