Opieka nad otosami
: pt paź 28, 2016 3:23 pm
Witam robaczki,
Pomyślałem, że podzielę się z Wami moim „eksperymentem” i spostrzeżeniami co do trzymanych w naszych akwariach otosków.
Ale ostrzegam, będzie długie i nudne!
Wszyscy znamy, prawie wszyscy je kiedyś kupiliśmy i większość z nas miał problem z ich utrzymaniem na dłuższą metę.
Żeby samemu nieco nauczyć się o tych rybach postanowiłem założyć zbiornik tylko dla nich.
Oczywiście robiąc odpowiednio długi research po różnych stronach, książkach i opracowaniach.
Pierwsze co mocno się rzuciło w oczy to fakt, że ryby sprzedawane w naszych sklepach są podpisane jako Otocinclus affinis. W rzeczywistości te ryby nawet do affinisa nie są podobne... To co możemy kupić to z reguły Otocinlus vittatus, czasem inne, ale głównie vittatus. Jest tu jeszcze parę dygresji, ale to taki najważniejszy szczególik.
Przygotowałem dla nich akwarium o wymiarach 70X30x25(wysokość). Długość uważam wystarczająca na to, żeby mogły sobie popływać chociaż przez chwilę wzdłuż zbiornika. Wysokość niewielka, bo otosy wypływają od czasu do czasu gwałtownie ku górze zaczerpnąć powietrza.
Podłoże wybrałem neutralne – piasek, żwirek (muchomorek). Chociaż zastanawiałem się nad aktywnym np. Benibachi, które nie jest naładowane nawozami, a potrafi utrzymywać wspaniale parametry wody miękkiej i kwaśnej. Wygrała opcja typu „budget”
Posadziłem bardzo dużo Rotali indica z mojego głównego akwarium. Korzeń Red Moor, jakieś gałązki, trochę liści buku czy dębu.
Woda filtrowana za pomocą głowicy Pat mini połączonej z filtrem U-Jet. To połączenie idealne na tą wysokość (niskość) akwarium, poza tym daje mi więcej gąbki, więcej powierzchni filtracyjnej, a ta głowiczka to wspaniały motorek, który robi świetny obieg wody nawet na tą długość. Filtracje dopełnia mała kaskada z węglem aktywnym. No i grzałka, gdy temperatura spada poniżej 23 stopni. To wszystko srrruuu na parapet.
Założyłem sobie, że będę często, ale niewielkimi ilościami podmieniał wodę. Około 10% co 2-3 dni.
Woda w ustabilizowanym już zbiorniku miała parametry pH 7,3-7,5 czyli w sumie górna granica. Twardości to 4kH i 7-8 dkH. NO3 w przedziale 0-5.
I tak wpuściłem swoje 4 otosy z głównego (niestety tylko 4, właśnie przez to że nigdy zbyt wielu nie mogłem ich utrzymać ten eksperyment) dokupiłem jeszcze 6 i tak gromadka 10 rybek miała swój zbiornik.
Pokarm to blanszowana cukinia i ogórek. Poza tym Spirulina w tabletkach i płatkach. Czasem żywy/mrożony.
Eksperyment trwał około 10 miesięcy. A teraz kilka moich wniosków z obserwacji, które mają ułatwić utrzymanie tych ryb długo i w dobrej kondycji.
1)Pokarm. No i dosłownie „Po pierwsze pokarm”.
Te ryby w sklepach są karmione z reguły robalami. Żywe, mrożone, małe i większe. Na dłuższą metę to nie jest pokarm sprofilowany dla nich. Nie twierdzę, że w ogóle nie jedzą mięska (przecież jest pyszne ). Pewnie w naturze jak się coś nawinie to skubną. Ale głownie ich dieta to jakiś detrytus, rośliny, glony. Jak wiemy roślin nam w akwariach nie zjadają. Glonów też mi dzięki nim raczej nie ubywa Musimy im zapewnić pokarm urozmaicony, ale głównie roślinny/glonowy ;P.
Wydaje mi się, że wiele z tych ryb zdycha przez niedożywienie oraz złą dietę.
Czytam tych stron i for multum i całe mnóstwo ludzi trzymających m.in. Otosy pisze, że „czasem wrzucę jakąś tabletkę dla kirysków i otosków”, „kupiłam 10 sztuk otosów, a te dwa co mi przeżyły to zjadają chyba jakieś glony, bo niczym specjalnym ich nie karmię”, „daję im to co reszcie obsady”, „moim urozmaicam dietę – mrożona dafnia, artemia, w weekend kupuję żywą szklarkę” etc.
Dieta mięsna powoduje u „roślinniaków” zapalenia jelita/żołądka i inne dolegliwości.
Gdy podawałem swoim cukinie i robale na raz interesowały się jednym i drugim pokarmem, ale koniec końców gęściej i bardziej ochoczo kręciły się przy zielonym.
Nie bez powodu dałem im też korzenie/gałązki jako ozdoby. Część zbrojników musi mieć w jadłospisie drewno. Czy te także? Nie wiem. Ale jakoś tak chętniej macają ustami drewno niż rośliny, szyby, czy podłoże.
Kolejna sprawa to dostęp do pokarmu. W ogólnym akwarium tabletkę ze spiruliną potrafiły mi zjadać inne ryby, których teoretycznie nie powinna ona interesować. Pielęgniczki potrafiły odganiać inne ryby, a otosy są dosyć płochliwe – jedna się wystraszy i ucieknie to reszta też bierze płetwy za pas, a potem niewiele dla nich już zostawało. Więc gęsta obsada, albo ryby wszędobylskie i spore im nie służą.
Uważam, że otosy powinny mieć dostęp do pokarmu możliwie cały czas. Żerują głównie nocą, ale za dnia też mają fazy na coś na ząb. Proponuję znaleźć miejsce, gdzie taki plasterek cukinii może sobie leżeć i być łatwo dostępny dla otosów.
Moje mają dzięki temu zawsze pełne brzuszki.
2) Woda.
Niby jasne, parametry utrzymywać w normie i wsio.
I zgadzam się Ale trochę miejsca poświęcę podmianom wody.
Podmiany co 2-3 dni w „otoskarium” to nie był problem. 10% czyli jakieś 5 litrów zbierając resztki z tabletki, czy ogórka. Ale w ogólnym to trochę przesada. Także ta raz w tygodniu powinna być. Ale sposobem...
Moim zdaniem szybkimi podmianami wykończyłem sobie dwa rybole. Pewną razą użyłem dwóch „wąższy”, co by woda spłynęła do akwarium szybciej. Trochę inna temperatura, albo inny parametr i niestety na następny dzień trupek.. Kilka tygodni później taka sama akcja z mojej strony, no i ze strony trupka.. Kolejnego. Olśniło mnie po drugim pogrzebie. Od tamtej pory wodę do akwarium wlewam węższym wąższem 6mm z dodatkową zaciśniętą pętelką i woda dzięki temu „ciurka” do zbiornika. Ten sposób przeniosłem też na główne akwarium do którego otosy trafiły po eksperymencie. Także świeża woda i podmiany jak najbardziej, ale z ostrożnością.
Mierzyłem również wartość NO3 w otoskarium, zawsze miałem je w przedziale 0-5, chociaż bardziej skłaniam się ku 0. Dlatego, że ryb niewiele, jak na nie to całkiem fajna filtracja no i dno obsadzone lasem rotal, które konsumowały to porządnie mimo jedynie oświetlenia słonecznego. Do ogólnego ze względu na jego roślinny charakter podawałem około 10ppm azotu na tydzień. Na pewno trochę jeszcze wpadało z kranówką – mieszam RO z kranowiczanką – no i obsada robi swoje. W sensie swoje kupy. Ich własne NO3(w uproszczeniu). Zakładam, że otosy są raczej czułe na ten związek i obniżyłem NO3 w ogólnym do minimalnych wartości. Podaję maksymalnie 5 ppm z soli KNO3 tygodniowo w 2 ratach plus kranówka i kupy, to może osiągnę jakieś 10 ppm. Więcej nie potrzebuję właściwie, a sądzę, że to dosyć rozsądna granica.
Z takich mniej istotnych rzeczy i obserwacji:
- zadbałem o natlenienie. Kaskada wiadomo jak działa, a głowica ma u mnie wylot skierowany ku powierzchni i tafla cała w falach jak dla surfera. Na próbę Pat mini ustawiłem na „tryb bąblujący”, co by jeszcze łatwiej oddech złapać. Ale jakoś mi się ryby wystraszyły, nie wychodziły tak chętnie do jedzenia, poruszały się nerwowo. Stres je dopadł, więc wróciłem do plucia samą wodą, a one do normalnego poruszania po akwarium.
- otoskarium było niskie, słup wody wynosił maks 18-20 cm. W tym akwarium dużo częściej wypływają na powierzchnię zaczerpnąć powietrza, niż w akwarium dwukrotnie wyższym.
-otosy do kupienia z reguły są małe w porównaniu z tym co się stało z moimi po tych 10 miesiącach. Rosły naprawdę szybko. Może to też trzeba wziąć pod uwagę, że to ryby młode i delikatne.
Nie robiłem zdjęć w tamtym okresie. Zresztą i tak nie bardzo mam czym, ale zamieszczam kilka fotek otoskarium na dzień dzisiejszy – w zasadzie nic się nie zmieniło tylko trochę roślin wyciąłem.
pat mini połączony z u-jet
akwa z góry
i front
A tutaj podopieczni już w ogólnym na wczorajszej kolacji
View My Video
Zachęcam do dyskusji, dzielenia się swoimi spostrzeżeniami oraz zgłaszania ewentualnych wątpliwości. Może razem uda nam się wymyślić jakieś mądre i skuteczne podejście do tych ryb.
Pomyślałem, że podzielę się z Wami moim „eksperymentem” i spostrzeżeniami co do trzymanych w naszych akwariach otosków.
Ale ostrzegam, będzie długie i nudne!
Wszyscy znamy, prawie wszyscy je kiedyś kupiliśmy i większość z nas miał problem z ich utrzymaniem na dłuższą metę.
Żeby samemu nieco nauczyć się o tych rybach postanowiłem założyć zbiornik tylko dla nich.
Oczywiście robiąc odpowiednio długi research po różnych stronach, książkach i opracowaniach.
Pierwsze co mocno się rzuciło w oczy to fakt, że ryby sprzedawane w naszych sklepach są podpisane jako Otocinclus affinis. W rzeczywistości te ryby nawet do affinisa nie są podobne... To co możemy kupić to z reguły Otocinlus vittatus, czasem inne, ale głównie vittatus. Jest tu jeszcze parę dygresji, ale to taki najważniejszy szczególik.
Przygotowałem dla nich akwarium o wymiarach 70X30x25(wysokość). Długość uważam wystarczająca na to, żeby mogły sobie popływać chociaż przez chwilę wzdłuż zbiornika. Wysokość niewielka, bo otosy wypływają od czasu do czasu gwałtownie ku górze zaczerpnąć powietrza.
Podłoże wybrałem neutralne – piasek, żwirek (muchomorek). Chociaż zastanawiałem się nad aktywnym np. Benibachi, które nie jest naładowane nawozami, a potrafi utrzymywać wspaniale parametry wody miękkiej i kwaśnej. Wygrała opcja typu „budget”
Posadziłem bardzo dużo Rotali indica z mojego głównego akwarium. Korzeń Red Moor, jakieś gałązki, trochę liści buku czy dębu.
Woda filtrowana za pomocą głowicy Pat mini połączonej z filtrem U-Jet. To połączenie idealne na tą wysokość (niskość) akwarium, poza tym daje mi więcej gąbki, więcej powierzchni filtracyjnej, a ta głowiczka to wspaniały motorek, który robi świetny obieg wody nawet na tą długość. Filtracje dopełnia mała kaskada z węglem aktywnym. No i grzałka, gdy temperatura spada poniżej 23 stopni. To wszystko srrruuu na parapet.
Założyłem sobie, że będę często, ale niewielkimi ilościami podmieniał wodę. Około 10% co 2-3 dni.
Woda w ustabilizowanym już zbiorniku miała parametry pH 7,3-7,5 czyli w sumie górna granica. Twardości to 4kH i 7-8 dkH. NO3 w przedziale 0-5.
I tak wpuściłem swoje 4 otosy z głównego (niestety tylko 4, właśnie przez to że nigdy zbyt wielu nie mogłem ich utrzymać ten eksperyment) dokupiłem jeszcze 6 i tak gromadka 10 rybek miała swój zbiornik.
Pokarm to blanszowana cukinia i ogórek. Poza tym Spirulina w tabletkach i płatkach. Czasem żywy/mrożony.
Eksperyment trwał około 10 miesięcy. A teraz kilka moich wniosków z obserwacji, które mają ułatwić utrzymanie tych ryb długo i w dobrej kondycji.
1)Pokarm. No i dosłownie „Po pierwsze pokarm”.
Te ryby w sklepach są karmione z reguły robalami. Żywe, mrożone, małe i większe. Na dłuższą metę to nie jest pokarm sprofilowany dla nich. Nie twierdzę, że w ogóle nie jedzą mięska (przecież jest pyszne ). Pewnie w naturze jak się coś nawinie to skubną. Ale głownie ich dieta to jakiś detrytus, rośliny, glony. Jak wiemy roślin nam w akwariach nie zjadają. Glonów też mi dzięki nim raczej nie ubywa Musimy im zapewnić pokarm urozmaicony, ale głównie roślinny/glonowy ;P.
Wydaje mi się, że wiele z tych ryb zdycha przez niedożywienie oraz złą dietę.
Czytam tych stron i for multum i całe mnóstwo ludzi trzymających m.in. Otosy pisze, że „czasem wrzucę jakąś tabletkę dla kirysków i otosków”, „kupiłam 10 sztuk otosów, a te dwa co mi przeżyły to zjadają chyba jakieś glony, bo niczym specjalnym ich nie karmię”, „daję im to co reszcie obsady”, „moim urozmaicam dietę – mrożona dafnia, artemia, w weekend kupuję żywą szklarkę” etc.
Dieta mięsna powoduje u „roślinniaków” zapalenia jelita/żołądka i inne dolegliwości.
Gdy podawałem swoim cukinie i robale na raz interesowały się jednym i drugim pokarmem, ale koniec końców gęściej i bardziej ochoczo kręciły się przy zielonym.
Nie bez powodu dałem im też korzenie/gałązki jako ozdoby. Część zbrojników musi mieć w jadłospisie drewno. Czy te także? Nie wiem. Ale jakoś tak chętniej macają ustami drewno niż rośliny, szyby, czy podłoże.
Kolejna sprawa to dostęp do pokarmu. W ogólnym akwarium tabletkę ze spiruliną potrafiły mi zjadać inne ryby, których teoretycznie nie powinna ona interesować. Pielęgniczki potrafiły odganiać inne ryby, a otosy są dosyć płochliwe – jedna się wystraszy i ucieknie to reszta też bierze płetwy za pas, a potem niewiele dla nich już zostawało. Więc gęsta obsada, albo ryby wszędobylskie i spore im nie służą.
Uważam, że otosy powinny mieć dostęp do pokarmu możliwie cały czas. Żerują głównie nocą, ale za dnia też mają fazy na coś na ząb. Proponuję znaleźć miejsce, gdzie taki plasterek cukinii może sobie leżeć i być łatwo dostępny dla otosów.
Moje mają dzięki temu zawsze pełne brzuszki.
2) Woda.
Niby jasne, parametry utrzymywać w normie i wsio.
I zgadzam się Ale trochę miejsca poświęcę podmianom wody.
Podmiany co 2-3 dni w „otoskarium” to nie był problem. 10% czyli jakieś 5 litrów zbierając resztki z tabletki, czy ogórka. Ale w ogólnym to trochę przesada. Także ta raz w tygodniu powinna być. Ale sposobem...
Moim zdaniem szybkimi podmianami wykończyłem sobie dwa rybole. Pewną razą użyłem dwóch „wąższy”, co by woda spłynęła do akwarium szybciej. Trochę inna temperatura, albo inny parametr i niestety na następny dzień trupek.. Kilka tygodni później taka sama akcja z mojej strony, no i ze strony trupka.. Kolejnego. Olśniło mnie po drugim pogrzebie. Od tamtej pory wodę do akwarium wlewam węższym wąższem 6mm z dodatkową zaciśniętą pętelką i woda dzięki temu „ciurka” do zbiornika. Ten sposób przeniosłem też na główne akwarium do którego otosy trafiły po eksperymencie. Także świeża woda i podmiany jak najbardziej, ale z ostrożnością.
Mierzyłem również wartość NO3 w otoskarium, zawsze miałem je w przedziale 0-5, chociaż bardziej skłaniam się ku 0. Dlatego, że ryb niewiele, jak na nie to całkiem fajna filtracja no i dno obsadzone lasem rotal, które konsumowały to porządnie mimo jedynie oświetlenia słonecznego. Do ogólnego ze względu na jego roślinny charakter podawałem około 10ppm azotu na tydzień. Na pewno trochę jeszcze wpadało z kranówką – mieszam RO z kranowiczanką – no i obsada robi swoje. W sensie swoje kupy. Ich własne NO3(w uproszczeniu). Zakładam, że otosy są raczej czułe na ten związek i obniżyłem NO3 w ogólnym do minimalnych wartości. Podaję maksymalnie 5 ppm z soli KNO3 tygodniowo w 2 ratach plus kranówka i kupy, to może osiągnę jakieś 10 ppm. Więcej nie potrzebuję właściwie, a sądzę, że to dosyć rozsądna granica.
Z takich mniej istotnych rzeczy i obserwacji:
- zadbałem o natlenienie. Kaskada wiadomo jak działa, a głowica ma u mnie wylot skierowany ku powierzchni i tafla cała w falach jak dla surfera. Na próbę Pat mini ustawiłem na „tryb bąblujący”, co by jeszcze łatwiej oddech złapać. Ale jakoś mi się ryby wystraszyły, nie wychodziły tak chętnie do jedzenia, poruszały się nerwowo. Stres je dopadł, więc wróciłem do plucia samą wodą, a one do normalnego poruszania po akwarium.
- otoskarium było niskie, słup wody wynosił maks 18-20 cm. W tym akwarium dużo częściej wypływają na powierzchnię zaczerpnąć powietrza, niż w akwarium dwukrotnie wyższym.
-otosy do kupienia z reguły są małe w porównaniu z tym co się stało z moimi po tych 10 miesiącach. Rosły naprawdę szybko. Może to też trzeba wziąć pod uwagę, że to ryby młode i delikatne.
Nie robiłem zdjęć w tamtym okresie. Zresztą i tak nie bardzo mam czym, ale zamieszczam kilka fotek otoskarium na dzień dzisiejszy – w zasadzie nic się nie zmieniło tylko trochę roślin wyciąłem.
pat mini połączony z u-jet
akwa z góry
i front
A tutaj podopieczni już w ogólnym na wczorajszej kolacji
View My Video
Zachęcam do dyskusji, dzielenia się swoimi spostrzeżeniami oraz zgłaszania ewentualnych wątpliwości. Może razem uda nam się wymyślić jakieś mądre i skuteczne podejście do tych ryb.