selenewolf pisze:Jak będę mieć suczkę, to będę "przerabiać" cieczkę i opędzać się od różnych luzem biegających amstaffów. ;P
Nie musi być amstaf. Wystarczy kundel w amoku. Imaginuj sobie mnie - ja 45 kilo żywej wagi, 165 w kapeluszu, na rękach skulona dwudziestokilowa suka, a na nas skacze pies wielkości labradora i nie zamierza odpuścić.
Obrona Częstochowy z pewnością była mniej dramatyczna, powiadam. Gołymi rękami nie będę pacyfikował warczącego obcego psa, nogą - nie skutkuje, ciemna noc, wokół żywego ducha, do domu suki nie doniosę. Pies wypuszczony na samotny spacerek, pewnie tak jak Ty - z szacunku do jego natury włóczęgowskiej. Pies se polata, pies sobie poużywa, a co z tego wyniknie - niech się martwią właściciele suk.
Innym razem - wymykam się naprawdę późną nocą, by nie prowokować nieprzyjemnych zdarzeń. Idziemy na Morskie Oko, bo tam zagęszczenie psów po 23 jest naprawdę małe. To już był koniec cieczki, więc nie ma już takiego dramatu - dalej wielka atrakcja dla psów, ale dzieci z tego nie będzie. No idziemy dziarsko, sunia jak należy - na smyczy. A tu mi przybiega jakiś klocek futrzasty do pasa mi sięgający. Łagodne cielątko, ale namolne. Jak nic - próbuje się wspinać na Misieję, która ze strachu mało nie robi pod siebie, a ponadto raczej niefajnie jej, kiedy taki słoń ją nogą nastaje. Rozglądam się za właścicielem - jakieś widzę faktycznie dziewoje daleko na horyzoncie, zagadane, psa nie pilnują. Ja się ruszyć nie mogię, więc się drę na cały park po wielokroć, nim raczyły zauważyć. Od tych panien zaś opierdziel dostałem, że tak sobie chodzę z atrakcyjną suką, zamiast uprzedzić, że cieczkę ma.
Naprawdę nie chodzi o amstafy. Chodzi o to, że ludzie są wygodni i odpowiedzialnością za to, co robią ich własne psy obarczają wszystkich, tylko nie siebie.
Pies przy człowieku nigdy właściwie nie przestaje być szczeniakiem.
Tak? Mój pies mi ostro matkuje i nieproszony staje w mojej obronie. W niczym szczeniaka nie przypomina.
Zdziczałe psy dopiero dorastają - bo żeby przeżyć muszą wykazać się pełną samodzielnością. Dopiero u zdziczałego psa widać, że prawa natury to coś, czego się wykorzenić nie da - polują, radzą sobie, do "szczęścia" nie potrzebują człowieka.
To tylko u ludzi prawdziwa dorosłość zaczyna się z samowystarczalnością. Gdyby tak nie było, psy zdziczałe nie łączyłyby się tak chętnie w sfory.
Samowystarczalny jest nawet szczeniak podrośnięty, jeśli nie ma innego wyjścia i musi sobie radzić. W stadzie zaś pies nawet dorosły nie jest samowystarczalny. zwierzaki razem polują, bronią się wzajemnie, dzielą się rolami, parcelują zdobycze.
Tak że dziwny argument, trochę mitomański, romantyczny, ale nijak nie przemawiający przeciwko temu, żeby domowe zwierzęta pozbawiać możliwości niekontrolowanego, tragicznego w skutkach rozrodu. Jasne - niech każdy pozwoli swojemu psu ciupciać suczki i udowadniać wysoką pozycję, suczki puśćmy luzem, żeby się spełniły macierzyńsko. Żadnych smyczy, żadnej kontroli w takim razie, bo to barbarzyństwo i działąnie wbrew instynktowi. A jest w porządku pozwolić im odczuwać potrzebę, ale nie puszczać psa do suki i odwrotnie. Żadne barbarzyństwo w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy jednorazowo sprawiasz, że psy przestają się sobą pod tym względem interesować i skupiają się w relacjach na czym innym. Dopiero jak po ulicach kopulują, mają smak prawdziwego, wartościowego życia. Zabawy-srabawy z innymi zwierzakami i ludźmi, psie rytuały, pieszczoty - to są jakieś namiastki dobre dla szczeniaków.
Nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie byli przeciwnikami sterylizacji, ale siakieś tam romantyczne filozofie wynikające z wyobrażeń jednostki o tym, co pies by wolał z racji tego, ze epoki temu był wilkiem, nie przemawiają do mnie zupełnie. Już nie jest wilkiem, olewa się jego instynkty pod pretekstem wychowania i socjalizacji, olewa się jego instynkty karmiąc, pielęgnując, kąpiąc, prowadząc na smyczy, dawkując kontakty z innymi psami, trzymając w domu i nagle skąd ta troska o to, co dziki pies by wolał? No więc to do mnie nie przemawia ze względu na brak sensu i konsekwencji, w przeciwieństwie do całkiem licznych przykładów, kiedy sterylka wpłynęła negatywnie na zdrowie psa. Tylko ryzyko powikłań mnie martwi.