Kolega miro ma rację
Szyję, szydelkuję , robię na drutach, potrafię uprasować mężowi koszulę i zrobić coś dobrego do żarcia.
Istny skarb
- how do you know they were your people?
- I don't remember what they looked like and I forgot what they said
but I still remember how I felt with them... they're just my people.
Komarowa pisze: ↑czw sie 02, 2018 2:27 pm
Szyję, szydelkuję , robię na drutach, potrafię uprasować mężowi koszulę i zrobić coś dobrego do żarcia
a czy jesteś inteligentna ?
Czy jak pójdziesz do sklepu po piwo dla męża to szukasz tylko w jednym sklepie ?
Jak zabraknie w tym sklepie to czy pójdziesz do następnych sklepów i bodziesz szukać aż znajdziesz ?
Bo na tym inteligencja żony polega że szuka aż znajdzie. Z pustymi rękoma nie wraca do domu do męża.
- how do you know they were your people?
- I don't remember what they looked like and I forgot what they said
but I still remember how I felt with them... they're just my people.
- how do you know they were your people?
- I don't remember what they looked like and I forgot what they said
but I still remember how I felt with them... they're just my people.
- how do you know they were your people?
- I don't remember what they looked like and I forgot what they said
but I still remember how I felt with them... they're just my people.
Tu chyba mogę wstawić swoje wrażenia z pobytu u Marcina z żabki .
podjechałem pod hacjendę Pana Marcina.
Delikatnie zadzwoniłem bramofonem.
Nad furtka dwie kamery poruszyły się namierzając intruza.
W bramofonie usłyszałem delikatny głos Pana domu " CZEGO !!!"
Przedstawiłem się. Usłyszałem słodki głos z głosnika z " prośbą " abym stanoł profilem do kamery.
Furtka otworzyła się i zamknęła za mną automatycznie. Pomyślałem, odwrotu już nie ma.
Na podwórzu przywitał mnie bardzo sympatyczny piesek, merdając przyjacielsko ogonem.
Poczułem się pewniejszy.
Na próg domu wyszedł Marcin , w swój gościnny sposób stwierdził " Przylazłeś "
Grzecznie odpowiedziałem ; ja też się cieszę z twojego widoku .
Zostałem zaproszony do środka.(pamiętacie film o Carringtonach?)
W salonie zobaczyłem dwa wypasione zbiorniki.
Rośliny takie że rzeka Amazonka nie wie że takie ma.
Przedziwne, liście lśniące jak ... . Jestem pewien że nie wiedzą co to jest glon.
Woda tak krystaliczna że tylko falująca jej tafla zdradza że to jest woda.
Szyby sprawiają wrażenie jak by ich nie było, że to jakieś złudzenie optyczne że to wszystko jest jedną bryłą.
Marcin opowiadał o roślinkach posługując się nazwami łacińskimi i fachowym językiem.
Stałem jak debil nic nie rozumiejąc tylko grzecznie potakiwałem głową.
Poczułem się przy nim jak bym miał z metr wzrostu i z 1000 kg na głowie.
Jego wiedza po prostu wcisnęła mnie w podłogę. Nie wiedziałem że nic nie wiem o akwarystyce.
Gdy tak staliśmy przy jednym z wielu cudeniek Marcin zauważył że przy jednej roślince (nigdy takiej nazwy nie słyszałem)
dwa listki są przekrzywione, nie rosły tak jak Marcin sobie tego życzy.
Bardzo zbulwersowany wyjął z szafki zestaw nożyczek i szczypiec akwarystycznych.
Było ich kilka sztuk różniących się kształtem i wielkością. Dreszcze przeszedł mi po całym ciele.Poczułem się jak na sali operacyjnej.
Normalny akwarysta wsadza łapę i wyciąga co mu nie pasuję, ale nie ,nie Marcin.
Marcin do obcięcia dwóch zdrowych liści ale rosnących nie w tą stronę użył dwóch nożyczek o różnej długości i szczypiec od wyjęcia ich.
Po całej tej operacji narzędzia zostały opłukane w gorącej wodzie i starannie wytarte gazikiem iałowym po czym starannie zapakowane i schowane do szafki specjalnie przeznaczonej na nie.
Żeby coś powiedzieć , żeby nie stać tak bez słowa zapytałem Marcina o pewną roślinkę pokazując palcem.
A ponieważ tam szyb nie widać , paluchem dotknąłem do niej.
Zacząłem przepraszać, że ja to zaraz umyję itd. lecz było już za późno.
Pierwszy raz zobaczyłem człowieka zrozpaczonego i bardzo wkurzonego.
Dowiedziałem się od Marcina że jak nie mam co zrobić z łapami to lepiej jak pogram sobie w bilarda kieszonkowego.
Nie wiem co to jest za gra ale widać od razu że gospodarz to człowiek światowy.
Wyją z szuflady białe rękawiczki bawełniane, kazał mi je założyć i zapytał miło ; o co ci k...a chodzi ?
.
Pokazał mi jeszcze zbiorniki na chyba trzech kondygnacjach.
Wszystkie piękne, wycackane, i chcąc zrobić fotki na kalendarz to by wystarczyło chyba na 365 dni.
Kto tego nie widział to sądzę że nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Teraz jestem w dołku. Nie mogę patrzeć na swoje zbiorniki. Chyba już nigdy nie użyję słowa akwarium w odniesieniu do swoich zbiorników.
Nie wiem kiedy się pozbieram ...